Wchodził godzinami, a wyszedł w minutę.
Trzask-prask i nie ma. Gdzieś zniknął w ciemności.
Uciekł byle dalej, drzwi zatrzasnął butem,
Nie pozostawił po sobie ni śladu miłości.
Uciekł bez słowa. Ni szeptu, ni wrzasku.
Opuścił mnie nagle, nie mówiąc nikomu.
Nie wiem kiedy wyszedł. Wieczorem? O brzasku?
Mam tylko nadzieję, że wróci do domu.